Są takie słowa, które ranią i takie, które uskrzydlają. Komunikaty z zewnątrz, skierowane w naszą stronę chłoniemy jak swoje, bierzemy do siebie i utożsamiamy się z nimi. Często te słowa zostają z nami na dłużej i na nich budujemy swoją samoocenę. Chociaż nie mamy przecież wpływu, na słowa wypowiadane przez kogoś.Mamy wpływ na słowa kierowane do siebie samej i w stronę najbliższych.

Gdyby zrobić transkrypcję Twojego wewnętrznego monologu oraz słów wypowiadanych w różnych sytuacjach, to co by się pojawiło? Przyjrzyj się słowom mówionym do siebie, zwłaszcza, gdy robi się trudniej, gdy jest pod górkę. Co usłyszysz? Może takie ja te poniżej, których termin przydatności do użycia dawno już minął. Takie, które raczej nie dodają energii, a wręcz przeciwnie i jeszcze na dodatek Twoje poczucie własnej wartości momentalnie zacznie pikować w dół. Auuuu, aż mnie to zabolało fizycznie.

Muszę i Powinnam.  Muszę i powinnam, to osobista presja. Jest w nich taki ładunek przymusu, aż chciałoby się stanąć na baczność i powiedzieć „tak jest!!! Panie…no właśnie kto? Panie generale, szefie, mężu, prezesie, córko, wychowaczyni syna, mamo…?

No kto mówi, że musisz? Kto mówi, że powinnaś? Kto ma w stosunku do Ciebie takie oczekiwania? Kto tak wyraża swoje nieelastyczne żądania? Aha, no przecież najczęściej mówimy tak same do siebie. Tylko jest jedno „ale”. Te słowa nie pozostawiają miejsca na jakieś komplikacje, są bezkompromisowe, sztywne. A życie nie jest od linijki. Może się pojawić coś, co zniweczy Twój plan „ muszę to i powinnam tamto”. A jak nie zrobisz tego, co powinnaś, tego co musisz, to co?

To jest jak kula śnieżna. Myśli, które się pojawiają, w przypadku porażki, nie będą pewnie życzliwe i wyrozumiałe. Twoje samopoczucie nie będzie 10/10. Poczucie własnej wartości leci na łeb na szyję. Nie powinnam tak mówić do siebie. Muszę coś z tym zrobić. I zaczynamy od nowa. Co w zamian? Mogłabym, chcę, wybieram, mogę. Lżej się zrobiło. Czujesz to?

Nie dasz rady. Te trzy słowa, potrafią przekreślić każde plany. Unieważniają Twoje umiejętności, dobre przygotowanie i przy okazji Ciebie. Gdy mówisz tak sama do siebie, to tak jakbyś odcięła sobie dopływ tlenu. Autosabotaż na życzenie działa naprawdę fenomenalnie, bo kto po takich słowach poczuje jakąś moc? Rozpoczynanie jakiegoś ważnego dla Ciebie zadania, ze słowami „nie dam rady” programuje Cię na porażkę. Jak już idziesz w te pesymistyczne klimaty, to może spisz na kartce, co może pójść źle i popracuj nad tym. I jeszcze jedno, nie stosuj „nie dasz rady” do nikogo. Ani do siebie, ani do dzieci, ani w ogóle do żadnych istot żyjących. Co w zamian? Dasz radę. Jakie to proste.